Gdy Słonik przyszedł na świat, był ostatni dzień zimy. Śnieg padał jakoś nieśmiało, jakby był zmęczony i chciał się już schować głęboko w środku chmury, by przeczekać do następnych mrozów. Bo musicie wiedzieć, że dla słoni zima jest zjawiskiem dość rzadko spotykanym. Przecież w ich ojczyźnie, Afryce zimy nie ma wcale. Tam nigdy nie pada śnieg i zawsze jest ciepło. Ale nasz Słonik przyszedł na świat daleko od swojej ojczyzny, tam, gdzie mróz szczypał w trąbę przynajmniej kilka razy w roku. Urodził się w zoo, w środku miasta. Właściwie był bardzo malutki – bo nawet słonie, gdy są jeszcze małe, są… po prostu całkiem małe.
Pierwsza książka nie tylko zilustrowana, ale również napisana przez jednego z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych polskich ilustratorów książek dla dzieci Macieja Szymanowicza. Autor opowiada historię słonika, który przychodzi na świat w miejskim ogrodzie zoologicznym. Rodzice słonika opowiadają maluchowi, że ich prawdziwym domem jest Afryka, a nie zagroda w mieście. Wtedy słonik postanawia pojechać do Afryki. Żeby zrealizować swój plan, przestaje jeść, aby zmaleć tak bardzo, żeby móc się przecisnąć przez kraty i wyruszyć w świat. Czy podróż słonika okaże się wspaniałą przygodą? Jakie niebezpieczeństwa czekają na ciekawskiego malucha? No i czy uda mu się ostatecznie dotrzeć do Afryki?